Rozdział VII

Dziewczyny zmaterializowały się w mieszkaniu Sary. Holly cały czas trzymała rękę przy rannym policzku próbując nie zemdleć. Nienawidziła widoku krwi. Ślizgonka od razu usiadła pod ścianą i zaczęła głęboko oddychać. W tym samym czasie Meetra i Jackie zaniosły dyptam Liliannie. Po chwili Smith poczuła, że ktoś siada obok niej. Spojrzała w stronę postaci. Colin. Uśmiechnęła się szeroko. Za szeroko. Od razu poczuła ból w policzku. Potrzebowała jakichś magicznych leków.
- Możesz mi dać coś na ten policzek? - spytała cicho zabierając rękę z policzka.
Chłopak przyjrzał się ranie i wyjął różdżkę. Wyszeptał jakąś magiczną formułkę, a rana zaczęła się zasklepiać. Holly otworzyło szerzej oczy. Wciąż nie była przyzwyczajona do tego co potrafią czarodzieje. Co ona będzie w przyszłości potrafiła.
- Mogę zrobić jeszcze coś innego – powiedział ostrożnie Gryfon. 
- Co takiego? - spytała blondynka. 
- Coś – odparł i nachylił się nad nią.
Dziewczyna odsunęła głowę w bok i zauważyła, że większość osób w salonie gapi się na nią i Colina. Lena uniosła kciuk w górę, a Jackie i Lily trzymały się za ręce i próbując się nie rozpłakać.
Zielonooka czuła się niekomfortowo w takiej sytuacji. Nie dość, że wszyscy się na nią gapili to jeszcze Miller chciał ją pocałować. W ciągu paru chwil przesunęła głowę tak, by chłopak pocałował ją w policzek, a nie w usta.
Gryfon zmarszczył brwi. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej reakcji. Po chwili Ślizgonka wstała i ruszyła do salonu. Siadając na fotelu zauważyła, że Jackie daje Lenie jakieś pieniądze. Holly skrzywiła się. Pewnie zakładały się o to czy się zaczną całować. Typowe.
Paryżanka podeszła do kanapy na której leżała Lena. Sara właśnie podała jej eliksir uzdrawiający.
- Nie musisz się o nic martwić – powiedziała Black. - Wyzdrowiejesz tylko będziesz musiała dużo odpoczywać. 
- Co to znaczy? - spytała. 
- To znaczy, że będziesz musiała zostać u nas parę dni – odparła.
Everdeen westchnęła cicho. Raczej to co właśnie usłyszała nie spodobało się jej, ale mimo wszystko skinęła lekko głową.
http://static.tumblr.com/a2xutfo/bUrlrba4c/hogwarts.gif
Od wydarzeń w San Fransisco minęły dwa tygodnie. Mimo iż uczniowie Hogwartu nie było w szkole prawie dwa dni nauczyciele zachowywali się tak jakby nic się nie stało. W szkole praktycznie nic się nie zmieniło przez ten czas.
Holly w dalszym ciągu douczała się pod okiem Colina, który mimo wszystko dobrze się spełniał w roli nauczyciela podstaw magii. Oboje nie poruszali kwestii tego niby pocałunku. Starali się zachowywać tak jakby nic się nie stało...Dobra zmieńmy temat. Dziewczyna nie powiedziała nikomu o swoich dziwnych wizjach, których doświadczyła w czasie pobytu w szkole i w USA. Nie chciała niepotrzebnie denerwować znajomych. A może bała się, że ją wyśmieją, albo uznają za dziwadło? Nie! Ona po prostu nie chciała ich denerwować. Ale nie mogła wytrzymać tego napięcia...Wcześniej czy później będzie musiała komuś o tym powiedzieć.
Po paru dniach spędzonych u Sary i Lilianny do Hogwartu wróciła także Lena. Większość czasu spędzała z Jackie rozmawiając o czymś. Holly nie wiedziała o czym. Ilekroć podchodziła do nich, gdy były razem one milkły, albo szybko zmieniały temat rozmowy. To było dziwne...
Po jednej z lekcji lekcji Transmutacji Holly udało się zaciągnąć Meetrę do Izby Pamięci. Nie mogła już dłużej trzymać w tajemnicy tego, że ma te swoje dziwne wizje, a nie chciała tego robić przy wszystkich. Wolała ciche miejsce w którym będą mogły spokojnie porozmawiać. Usiadły pod ścianą.
- Mogę cię o coś zapytać? - spytała po dłuższej ciszy Ślizgonka.
- Jasne - odparła Puchonka.
- Czy jakieś tajemniczy sny, albo wizje to normalne w TYM świecie?
Blondynka zauważyła, że brązowowłosa marszczy brwi. Najwidoczniej nie do końca wiedziała o co chodzi przyjaciółce. Paryżanka zaczerwieniła się lekko.
- O jakie wizje dokładnie ci chodzi?
- Od Ceremonii Przydziału mam takie jakby odloty. Tracę przytomność, zasypiam...Tak jak w San Francisco. Widzę różnych ludzi. W różnym wieku...Wydaję mi się, że coś im się stało, ale... - Ślizgonce załamał się głos.
Meetra po chwili wahania objęła dziewczynę ramieniem.
- Pamiętasz jakieś nazwiska, albo imiona z tych wizji?
- Eee... - Holly przymknęła oczy próbując sobie coś przypomnieć. - Scatty Shadows. Tego jestem pewna na 100%
Nagle szarooka wydała z siebie cichy jęk. Najwyraźniej znała to nazwisko, ponieważ wstała i zaczęła szukać czegoś w Izbie Pamięci, aż doszła do działu poświęconego nagrodom z danego przedmiotu. Pociągnęła przyjaciółkę za rękę i wskazała palcem mały srebrny puchar. Po chwili odezwała się:
- Dziewczyna o imieniu Shadows zajęła parę lat temu I miejsce w konkursie na najlepiej uwarzony eliksir.
- Scatty, którą widziałam w wizji miała może dziesięć lat. Była jeszcze dzieckiem. I nie wyglądała na uczennicę Hogwartu. Raczej na zwykłą dziewczynę z  San Francisco. Widziałam ją z ojcem - odparła po krótkiej pauzie Holly.
Puchonka zmarszczyła brwi. Nie odpowiedziała. Jeśli Ślizgonka mówiła prawdę to być może zobaczyła wydarzenie z przeszłości. Z tego co słyszała było to bardzo rzadkie u czarodziei. Dotychczas jedynym sposobem na spojrzenie w przeszłość była myślodsiewnia oraz sztuka Wróżbiarstwa. 
- Może to tylko zwykłe sny - podsunęła niepewnie Meetra.
Brzmiało to tak jakby chciała przekonać o tym zarówno ją jak i siebie.
- Ty coś wiesz, prawda? - spytała cicho Holly. 
- Wizje są bardzo rzadkie nawet w magicznym świecie. Zazwyczaj wynikają z połączenie się z kimś za pomocą jakichś magicznych więzi. Ale wtedy byś widziała tylko przebłyski, a nie całe otoczenie.
- To znaczy? Że to jest jakiś niespotykany rodzaj wizji o którym słyszysz po raz pierwszy?
- No...Coś w tym stylu. Myślisz, że powinnam powiedzieć Jackie i Lenie?
- Myślę, myślę, myślę, że nie powinnaś tego na razie robić. Lena nie dość, że spędziła trochę czasu w Nikolaus Sanitarium to jeszcze musiała spędzić parę dni w towarzystwie Sary. A Jackie...
- Jackie to Jackie - westchnęła Smith. - Rozumiem. Powinnam na razie zatrzymać to w tajemnicy.

http://media.tumblr.com/tumblr_m63izzqf8p1rqkf12.gif 
Lena siedziała w Bibliotece w Dziale Ksiąg Zakazanych. Czekając na Jackie spacerowała pomiędzy regałami pełnymi książek. Obok uczniów Hogwartu. Tak jak kiedyś. Przed wypadkiem, który obrócił całe jej życie do góry nogami. Mimo tłumaczeń Ślizgonki nadal nie rozumiała co według niej się stało tej pamiętnej nocy. Z każdą ich kolejną rozmową miała więcej pytań, ale żadnej nowej odpowiedzi. Cała ta sytuacja przypominała Gryfonce mugolską układankę w której trzeba dopasować do siebie wszystkie kawałki i połączyć. Dopiero wtedy ma to jakikolwiek sens. Jednak w tej układance czegoś brakowało. Ostatniego kawałka, który mógł pomóc jej zrozumieć.
- Z DROGI!!!
Dziewczyna odskoczyła w bok słysząc znajomy głos, który skutecznie oderwał ją od rozmyślań. Po chwili dostrzegła jadącą przed siebie na fioletowej deskorolce Jackie, która po chwili uderzyła prosto w regał stojącymi pod ścianą. Po chwili pojawiła się także bibliotekarka - Pani Pince. Kobieta nawet nie przejęła się tym, że dziewczynie mogło się coś stać w czasie uderzenia w regał. Bardziej przejęła się książkami, które pospadały z półek. Everdeen uśmiechnęła się do siebie i podeszła do przyjaciółki. Podniosła deskę z podłogi i położyła ją pod ścianą. Ślizgonka podniosła się z ziemi i spojrzała dziwnie na bibliotekarkę, która zaczęła przepraszać książki za to, że zostały tak brutalnie potraktowane. Dziewczyna spojrzała na Lenę wzrokiem "A podobno to ja jestem dziwna". Everdeen tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i poprowadziła ciemnowłosą do stolika przy oknie.
- Widziałaś jak jej sprytnie uciekłam? - spytała Jackie otwierając okno.
- Taa...To był najsprytniejszy sposób na ucieknięcie bibliotekarce jaki w życiu widziałam - powiedziała z nutką ironii Lena.
- Ała! To bolała - warknęła Gryfonka, gdy Jacqueline kopnęła ją pod stolikiem.
- Nie wiem o czym mówisz! 
Lena mruknęła coś pod nosem i spojrzała przez okno na szkolne błonia. Znowu zrobiło jej się smutno. Od razu przypomniała sobie te wszystkie popołudnia, które spędziła z przyjaciółmi na dworze, w Zakazanym Lesie. Westchnęła cicho.
- Co jest? Wydajesz się trochę smutna - zaczęła po chwili Ślizgonka.
- Po prostu...nie mogą przestać myśleć o "tamtej" nocy - odparła Everdeen.
- To co się wtedy wydarzyło było tylko i wyłącznie moją winą. Gdybym była silniejsza to by się nie stało!
- To i tak nic by nie zmieniło, Jackie. To MUSIAŁO się wydarzyć.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała czarnooka marszcząc brwi.
Brązowowłosa odwróciła wzrok. Wiedziała o czymś o czym nie wiedziała Jackie i nie mogła jej powiedzieć o tej rzeczy. Nie teraz. Nie w tej chwili. Nie w chwili w której jeszcze nie wie wszystkiego. Kątem oka spojrzała na przyjaciółkę. Musiała coś odpowiedzieć bo inaczej nie miałaby spokoju dopóki nie powiedziałaby jej prawdy.
-  No, wiesz. Przecież i Oni i Ja i tak byśmy za tobą poszli. Nawet gdybyś była silniejsza i umiała to powstrzymać. Wiesz co? Ja już muszę iść. Do zobaczenia!
Nie czekając na odpowiedź szybko wyszła z biblioteki.
 http://31.media.tumblr.com/tumblr_mdwhlhnbRs1qh62tvo2_250.gif
Feny siedziała na ławce w ogrodzie Dworu Malfoy'ów ponuro patrząc na sadzawkę z której jeszcze w czasie ostatniej wojny korzystały ptaki odwiedzające to miejsce. Zanim wszystko się zmieniło. Westchnęła cicho i wstała z miejsca idąc powoli w stronę wejścia do dworu. Szła korytarzem, aż zatrzymała się przy wejściu do salonu znajome głosy. Stanęła w drzwiach i zobaczyła Quentina razem z Kleopatrą, śmiejących się z czegoś. Ślizgonka spojrzała na nich z niedowierzaniem i zaczęła iść w stronę swojego pokoju. Nie mogła w to uwierzyć. Nie widzieli się od tak dawna, a on zamiast  przyjść do NIEJ i spytać jak spędziła ostatnie miesiące siedzi z NIĄ mimo iż to właśnie Kleopatra zmieniła się najbardziej. To ona zmieniła się w zabójczynię do wynajęcia, która zabijała ludzi bez mrugnięcia okiem tylko po to, aby jak najwięcej zarobić. Mounty pchnęła drzwi do swojego pokoju i zamknęła je zaklęciem. Usiadła na parapecie i wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Musiała zapalić, aby się uspokoić. W takich chwilach brakowało jej znajomych z Hogwartu - Rose, Dracona, Damona...Czasami, gdy miała gorszy dzień zastanawiała się dlaczego nikt do niej nie pisał lub chociaż nie próbował się skontaktować. Była pewna, że mimo wszystko przez parę tygodni po wielkiej wygranej Zakonu, członkowie tego stowarzyszenia dyskretnie obserwowali Śmierciożerców chcąc się upewnić, że żaden nie będzie próbował ponownie zebrać zwolenników Czarnego Pana. Rozmyślania dziewczyny przerwało pukanie do drzwi. Czarownica machnęła różdżką otwierając je. Do pokoju wkroczyła kobieta ubrana w czerwone szaty - Ignis.
- Drake chce cię widzieć - powiedziała chłodnym tonem patrząc na Feny jak na robaka.
Dziewczyna ledwo zauważalnie kiwnęła głową i wrzuciła papierosa do popielniczki leżącej na parapecie. Wyszła z pokoju powoli idąc w stronę jednego z pokoi, który kiedyś był gabinetem Lucjusza Malfoy'a. Wiedziała dlaczego ten dziwny dwunastolatek chce ją widzieć. Chce, aby zdała sprawozdanie z tego co się wydarzyło w San Francisco. Tylko dlaczego akurat Ona miała się spotykać z Drakiem? Dlaczego nie Quentin i Kleopatra, którzy teraz wygłupiali się w salonie?
Gdy była już pod drzwiami gabinetu nacisnęła klamkę i weszła do środka. W pokoju nie paliły się lampy, ale za to na biurku i wielu półkach znajdowały się zapalone już świece. Drake stał przy oknie odwrócony tyłem do niej. Patrzył na ogród otaczający Dwór. Pierwsze co wpadło do głowy dziewczynie to to, że ją podglądał, gdy była na zewnątrz.
Po chwili wahania chrząknęła głośno i usiadła przy biurku. Dwunastolatek dopiero teraz na nią spojrzał. Mounty mimo iż bardzo chciała nie spuściła wzroku. Musiała grać twardą.
- Opowiedz co się stało w San Francisco - powiedział głośno nie siląc się nawet na uprzejmy ton.
Usiadł naprzeciwko niej i wbił w nią wzrok czekając na szczerą odpowiedź.
- Przegraliśmy. To chciałeś usłyszeć? - spytała.
- Z raportów, które zostały w Dworze dowiedziałem się, że w czasie wojny wygrywaliście dużą część potyczek z Zakonem Feniksa. Jak to się stało, że trójka najlepszych Śmierciożerców nie poradziła sobie z dwiema dziewczynami?
- Trzema - dodała Feny. - Nie było dwóch dziewczyn tylko trzy.
- Trzy mówisz? - powiedział ze szczerym zdziwieniem Drake. - Tego nie przewidziałem. Gdybym wiedział wysłałbym z wami więcej ludzi.
Nastała chwila ciszy.
- Mogę cię o coś spytać? - zapytała dziewczyna chcąc przerwać tę ciszę.
- Tak - odparł Drake.
- Skąd wiedziałeś, że te dziewczyny są w San Francisco? Jedna z nich jest twoim szpiegiem?
- Moja Droga, Feny. Nie mogę ci zdradzać swoich tajemnic byle komu - odparł czarnooki. - Ale być może za jakiś czas poznasz ten sekret.
 http://25.media.tumblr.com/665d5184252fff6c296fcde547f5154c/tumblr_mk2rn0QuYj1rxgonmo1_500.gif
Było już po północy, ale Holly nadal leżała w łóżku nie mogąc zasnąć. Przez większość myślała tylko i wyłącznie o rozmowie z Meetrą w Izbie Pamięci. Wydawało jej się, że zaczyna wariować. Z każdą kolejną wizją te stawały się coraz wyraźniejsze. A zwłaszcza ta ostatnia w sklepie. Ta wydawała się bardzo realna. Młoda paryżanka bała się tego. Bała się, że jeśli nie zacznie w jakiś sposób sobie z nimi radzić to w końcu przestanie odróżniać rzeczywistość od wizji. Przymknęła oczy. Myślenie o tym bardzo ją męczyło. Musiała odpocząć. Wsłuchując się w ciszę panującą w jej dormitorium zasnęła.

Pojawiam się w lesie. Chowam różdżkę do kieszeni i rozglądam się. Jestem na jakiejś polanie. Nie znam tego miejsca. Nigdy w nim nie byłam, ale musiałam tu przybyć. By pomóc innym. Nagle sztywnieje. Patrzę w stronę drzewa znajdującego się parę metrów ode mnie. Na najwyższej z gałęzi siedzi mały czarny ptak. Mrużę oczy chcąc go zobaczyć dokładniej. Rozpoznaję go. To kruk. Patrzy się na mnie jak zahipnotyzowany tak samo jak ja na niego. Wiem dlaczego z takim zaciekawieniem wpatruje się w moje oczy. Widzi w moich oczach strach przed tym co może się stać w ciągu następnych paru minut. Po chwili ptak wydaje z siebie dźwięk. Nieświadomie cofam się o krok. Nagle słyszę krzyk. Wydaje mi się, że słyszę go z każdej strony. Odwracam się i kątem oka zerkam na gałąź. Kruk zniknął. Już go nie ma. Zaczynam biec w stronę z której mógł dobiegać krzyk. Nie wiem, że biegnę na spotkanie z własnym przeznaczeniem.


    3 komentarze:

    1. Cóź, tym razem czas teraźniejszy był na pewno lepiej użyty xD takie wyodrębnienie snu jest bardzo dobrym pomysłem, zresztą sama czasem tak robię.

      Ach, no i fabuła :D trzymasz w napięciu, i to jeszcze jak! I weź tu próbuj być porządnym obywatelem i robić matmę... Hmmm... Olać matmę, fanfiki ważniejsze xD i nikt się chyba nie zdziwi jeśli napiszę, że znowu miałam banana na twarzy na sam widok imienia 'Scatty' :D i jeszcze ta wygrana w konkursie, tu zostałam rozbrojona lepiej niż expelliarmusem :P

      No, to by było na tyle... Pozostaje życzyć weny, rzecz jasna z czystego egoizmu czytelnika :D

      OdpowiedzUsuń
    2. Czuję pewnego rodzaju niedosyt i chciałbym jeszcze poczytać. Chyba najbardziej intrygujące ff jakie czytałem. Naprawdę nie mogę się doczekać, jakiś konkretów.

      OdpowiedzUsuń
    3. FF mega i jest duuuuuuużo Jackie co mnie bardzo cieszy :D
      Przez cały czas się zastanawiam co z resztą i mam nadzieję, że w następnym rozdziale coś się w końcu wyjaśni!!

      Tak więc pisaj pisaj :D

      OdpowiedzUsuń